FOTOGALERIA
Beskid Niski w dobie koronawirusa to był dobry pomysł. Czerwiec, po 3 miesiącach pracy zdalnej, rygorów sanitarnych i dystansu społecznego. Dobrze było wyrwać się z tej rzeczywistości i wyskoczyć w puste góry. Odciąć się od sieci, zdystansować od codzienności, spotkać z rodziną z daleka, dla której właśnie otwarto granice. Pogoda miała być burzowa. Bardzo spontaniczna decyzja, szybkie tankowanie i po 10 godzinach spotykamy się w Ropkach!
Tutaj kończy się świat: ten realny i ten cyfrowy. Tutaj kończy się wszystko: asfalt, zasięg, cywilizacja. Tutaj wszystkie cuda techniki stają się bezużyteczne. Tu już tylko żaby kumkają i żaden operator się przez nie nie przebije.
Teraz wokół mamy tylko to. Zieleń i przestrzeń. Tutaj nie ma wirusa, ani żadnych problemów z nim związanych.
Tutaj nie przeszkadza deszcz, zimno i wiatr.
Jak jesteś w takiej ekipie, to może sobie lać 🙂
Poza tym jesteśmy tu pod dobrą opieką – przydrożny Chrystus czuwa.
Mieszkamy też dobrze. Tym razem nie namiot, a taki domek. Już prawie za Ropkami.
Po sąsiedzku: cerkiew św. Paraskiewy w Kwiatoniu. Około 1700 rok. Świątynia łemkowska, orientowana, trójdzielna, wzniesiona na planie trzech kwadratów: prezbiterium, nawy i babińca. Ściany i dach kryte gontem.
Innego deszczowego dnia: póki pogoda taka se, a Słowacja właśnie otworzyła granicę dla Polaków, to na jeden dzień przebijamy się do Bardejova.
Nasz cel: muzeum ikon. Bogórodzica Hodigitria, 1580r. Wskazująca drogę, zawsze z Dzieciątkiem, chyba najstarszy i najbardziej rozpowszechniony sposób przedstawienia Matki Bożej w sztuce pisania ikon.
Chrystus Pantokrator, Wszechwładca, Pan wszystkiego.
Św. Mikołąj, 1560, z cerkwi w Dubovej. Dookoła postaci sceny z życia Mikołaja, np. narodziny chrzest, wyświęcenie na biskupa, itp.
Skansen w Bardejovskich Kupelach.
Cerkiew z Mikulašovej, z 1730 roku.
W cerkwi klimat zawsze ten sam: ciemno, a ikonostas oświetlony promieniami słońca wpadającymi przez maleńkie okienka.
W kraju nadal pochmurno.
Wracamy przez Przełęcz Małastowską (pod Magurą Małastowską). Cmentarz wojenny nr 60, z okresu I Wojny Światowej. Autorem jest Dušan Jurkovič, jeden z najwybitniejszych słowackich architektów przełomu XIX i XX wieku.
Pochowanych jest tutaj 174 żołnierzy armii austro-węgierskiej.
Wracamy też przez Nowicę. Wieś na uboczu cywilizacji. Iks lat temu, idąc przez wieś, taplaliśmy się w bocie po kostki. Teraz, proszę bardzo, asfalcik!
W Nowicy cerkiew św. Paraskiewy z XVII w. W odróżnieniu od większości cerkwi łemkowskich, świątynia nie jest zorientowana (prezbiterium skierowane jest w stronę południową, zamiast wschodnią).
Ikonostas z XVIII w.
Z Nowicy do Ropek.
Trzygłowy Busov w tle, 1002m, najwyższy szczyt Niskiego, leży po słowackiej stronie.
Jeszcze raz nasz domek przy jaworze.
Zwierząt dookoła nie brakuje.
Innego dnia: wreszcie słońce! Ruszamy łąkami, przez przełączkę do Bielicznej.
Łąki nad Bieliczną.
Od brata dostałam portrecik!
Przed nami Lackowa (997m). Najwyższy szczyt Niskiego po polskiej stronie. Schodzimy w dół, w dolinę rzeczki Białej.
Tutaj od 1585 roku była łemkowska wieś Bieliczna. Spalono ją podczas Akcji Wisła.
Jak po wszystkich wysiedlonych lub zrównanych z ziemią łemkowskich wsiach, został tylko zarośnięty cmetarz…
… krzyże…
…
… oraz cerkiew św. Michała Archanioła z 1796 roku.
Idziemy dalej przez nieobecną Bieliczną.
Kilka dni padało. Idziemy na Ostry Wierch.
Tu ciekawa sytuacja: brat – przewodnik Beskidów Wschodnich – sprawdza, czy aplikacja w telefonie prawidłowo opisuje szczyty w panoramce przed nami. Ot, XXI wiek 🙂
Jawor i Lackowa.
Idziemy z Bielicznej szlakiem granicznym na Ostry Wierch.
To jest Ostry Wierch (938m).
Przełęcz oznacza zasięg! Przez pół godzinki istniejemy w świecie!
Znów nasz domek i …
… i kawa z widokiem na dolinę Ropki.
Jak zwykle przy takich domkach, zwierzyniec nie zawodzi 😉
Półartystyczny selfik małżeński „dla dzieci” 🙂
Innego dnia idziemy na Siwejkę.
Zbocza Siwejski chaszczowate, zarośnięte.
Siwejka-Szwejka 😉
Chodzimy poza szlakami, dlatego na męską intuicję schodzimy tak jakoś w stronę Czertyżnego.
Z Siwejski zeszliśmy do łemkowskiej wioski Czertyżne. Nieistniejącej wioski. Założono ją 1584 roku, zlikwidowano po II Wojnie Światowej.
Cerkiew rozebrano, pozostał jedynie niewielki cmentarz.
Zdrowie tutejszych duszyczek!
Ekipa twardzieli, którzy przez błota i strumienie dotarli do cywilizacji. Kawałeczek asfaltu w okolicy Izb, żeby znów wbić się w zielone grzbiety i…
… i jakoś naokoło wrócić do Ropek.
Nasz domek!
Jako te hasające po łące zające wróciliśmy do domku.
Innego dnia, po drodze: Skwirtne. Dawna łemkowska cerkiew greckokatolicka św. Kosmy i Damiana. 1837.
Innego dnia idziemy z Regietowa na Kozie Żebro. Po drodze widok na Jaworzynkę.
Kozie.
Na Kozim spotkaliśmy dwóch mega pozytywnych wariatów 🙂 Ultrasi z Tych, którzy w ramach charytatywnej akcji zbierającej fundusze na leczenie chorego dziecka, biegli przez Główny Szlak Beskidzki. Najdłuższy w Polsce szlak (496km) pociągnięty od Ustronia w Beskidzie Śląskim przez Beskid Żywiecki, Gorce, Beskid Sądecki, Beskid Niski do Wołosatego w Bieszczadach.
Łukiem grzbietowym zawijamy w stronę Jaworzynki.
Jaworzynka, na którą właśnie idziemy.
Na Jaworzynce (869m). Nie ma szlaku, można tu dojść trochę grzbietem z Koziego Żebra, trochę działem leśnym (tym zaznaczonym na niebiesko).
Regietów Wyżny. Cmentarz wojskowy nr 48, z czasów I Wojny Światowej. Zaprojektowany tradycyjnie przez Dušana Jurkoviča.
Leży na stoku Jaworzynki. Pochowano tu pochowano 210 żołnierzy rosyjskich i austro-węgierskich, poległych w 1914-15r.
Jaworzyna Konieczniańska (881m), granica ze Słowacją.
Regietowski Chrystus.
Idzie burza. Pora spadać do Trójmiasta, tam słońce i upały!
W tej burzy minęliśmy Chrystusa Frasobliwego. Lało jak z cebra, nie było nawet jak zrobić zdjęcia. Tu Frasobliwy od brata sprzed roku. Wstawiam, bo cudny!