FOTOGALERIA
Wrażenia z Rumunii? Bez względu na kierunek, który się wybrało, wszędzie jechało się w góry! Jedyny moment, kiedy się wypłaszczyło, to morze. Ale już po 20 km pojawiły się na horyzoncie następne górzyska.
Rumunia to kraj pełen kontrastów. Każdy region ma swoje osobliwości, folklor i kolory. Taka mała Azja w środku Europy :). Maramuresz ma kapitalną architekturę drewnianą: słynne bramy i drewniane cerkwie ze strzelistymi wieżami, inne niż w naszych Beskidach Wschodnich. Bukowina ma malowane monastyry, które na zdjęciach wszystkie wydają się takie same, a jednak okazuje się, że każdy jest specyficzny i inny w klimacie :). Transylwania – bardzo turystyczna, z Drakulą w tle. Da się polubić. Wąwóz Bicaz… Słynny Bicaz, 400-metrowe ściany. Niestety zawalony tysiącami kramów z pamiątkami i setkami parkujących przy kramach samochodów. Wołoszczyzna ma wulkany błotne i pola ognia. Morze Czarne – bomba! Jak to morze z ciepłą wodą. Konstanca, która była celem i przyczynkiem naszej podróży (wtedy mieszkali tam nasi znajomi), bardzo intrygująca. Kiedyś była kapitalna, kamieniczki musiały być swego czasu rewelacyjne. Teraz zieją pustką i wybitymi szybami. No i jeszcze trasa transfogaraska. No i same góry… No i oczywiście owoce i ciorba obowiązkowo. I pyszne sery…. mmmm… No to taka właśnie jest Rumunia.
Zobacz też: więcej o Rumunii
Chwyt marketingowy Rumunii. No to startujemy!!!
Zaczynamy od Maramureszu.
Tutejszy folklor wręcz wylewa się z każdej wioski.
Sapanta (Maramuresz). Spokojna wieś z najgwarniejszym miejscem w kraju…
“Cimitirul Vesel” czyli Wesoły cmentarz. Przyciąga turystów. Pech, jak się trafi na autokar z wycieczką.
Krzyże z drewna dębowego, gdyż: “ludzie Maramureszu żyli z drzewem i żyli z drewna”. Kolor niebieski – nadzieja i wolność.
Rysunek i wierszowany opis życia zmarłego wykonywany zawsze przez pomysłodawcę Ioana Patrasa, miejscowego artystę (tzn. dopóki żył, teraz – przez jego ucznia).
Obrazki pokazują albo to, czym się zmarły zajmował…
… albo okoliczności śmierci …
… albo co najbardziej lubił robić 😉
W miejscach turystycznych jest to towar na sprzedaż. W miejscach nieturystycznych często suszy się jako pranie.
Konie z czerwonymi pomponami będą nam się przewijać przez drogi w całej Rumunii. Nie tylko na wsiach, ale też w miastach.
Wjeżdżamy w dolinę Izy, marmarowską perełkę z drewnianymi bramami i bisericami.
Bramy zawsze drewniane. Często są to arcydzieła sztuki sznycerskiej. Bramy są zdobione misternymi ornamentami, posiadają niewielkie zadaszenie kryte gontem.
Niektóre bramy wręcz stanowią rodzaj “amuletów” odstraszających zło.
“Każda droga prowadzi do cerkwi”.
Tutejsze cerkwie mają swój specyficzny charakter. Nie docierały tu wpływy Bizancjum, więc rzemieślnicy budowali je po swojemu. Biserica św. Mikołaja, najstarsza cerkiew we wsi Barşana (1711).
Plastykowe kwiaty to powszechny element ozdobny na rumuńskich wiejskich cmentarzach.
Nadal Maramuresz.
Barşana, “nowy” klasztor. Ta najwyższa to Biserica Dwunastu Apostołów – najwyższa drewniana wieża budowli drewnianej (56m).
Ieud, Biserica din Vale (XIX), dolina Izy (Maramuresz).
Oglądanie ikonostasu często odbywa sie przez okno, po wdrapaniu na gzyms. Czasami trafia się nawet otwarte okno!
I brama, i chałupki i pani w kusej spódnicy na halkach. Maramuresz w pigułce 😉
Karpaty Marmarowskie z przełęczy Prislop.
Alpy Rodniańskie z Ineulem.
Maramuresz – wyższe partie.
Borsza.
Alpy Rodniańskie z Ineulem.
Panie chodzą w kusych ciemnych spódnicach na halkach, obowiązkowo w chustkach na głowach, panowie w kapelutkach z małym rondkiem.
Stare dacie przeplatają się z furmankami. Trudno powiedzieć, co starze a co młodsze.
W czasie sianokosów furmanki są tak zarzucone sianem, że potrafią zająć całą szerokość szosy. Fart, jeśli na górze siana siedzi życzliwy rolnik i pokazuje, że można wyprzedzać. Na ogół siedzi 😉
Cóż by innego, jeśli nie Maramuresz.
Bukowina. Kolejny region Rumunii, który rzuca na kolana swoją kulturą i architekturą. Tu – malowane klasztory.
Manastirea Suçevita (Bukowina), malowany klasztor z XVIw.
Malowane ściany na zewnątrz, malowane ściany wewnątrz. To obrazkowa „Biblia biednych”.
Mury i wieże obronne monastyru. Klasztory pełniły nie tylko rolę religijną, ale też obronną. Były też manifestacją chrześcijaństwa wobec tureckich najeźdźców – jak by nie było – barbarzyńców.
Manastirea Humorului (Bukowina, XVw).
Niektóre monastyry są meskie, niektóre żeńskie.
Manastirea Moldovita (XVw).
Manastirea Moldovita – mury obronne.
Malowane ściany wewnątrz cerkwi, na zewnątrz oraz na sufitach.
Rytuał “obstukania” cerkwi o pełnej godzinie.
Obstukiwanie dookoła cerkwi lub na jej murach to dość często spotykany rytuał monastyrów. W czasach najazdów tureckich przetapiano dzwony na broń, a czas na mszę wystukiwano młotkiem.
Polska wieś na Bukowinie.
Dookoła całej Rumunii – góry.
Dużo studni znajduje się przed domem, wręcz przy ulicy.
Życie na wsi upływa na obserwacji życia na ulicy i wymianie lokalnych plotek.
Rozbijać można się na dziko, ale też w ogródkach i sadach miejscowej ludności. Są bardzo życzliwi i chętni do udzielenia schronienia 😉
Zapora na Lacul Rosu w drodze do wąwozu Bicaz.
Zamek chłopski w Rasznowie, XIII w.
Zamki chłopskie to osobliwość Rumunii. Były wznoszone i utrzymywane przez mieszkańców wsi jako schronienie w czasie zagrożenia.
Miasteczko w obrębie murów zamku obronnego.
No to tak właśnie wygląda Wąwóz Bicaz. Napatrzcie się na te 400-metrowe ściany, bo więcej zdjęć z tego wielkiego jarmarku nie będzie.
U góry jest znacznie przyjemniej.
Teraz się zacznie 😉
WELCOME TO TRANSILVANIA!
Szigiszoara by night.
Rzekomo to tu właśnie – w tym domu – urodził się Wład Palownik, przemianowany na Drakulę.
Szigiszoara by day 😉 Dom Drakuli.
Szigiszoara z górnej półki 😉
Szigiszoara z dolnego pokładu 😉
Przerwa na ciorbę. Ta żółta, to ta najsłynniejsza – ciorba de burta – z flaczkami, śmietaną i czosnkiem.
Drum bun – szczęśliwej drogi – na rogatkach każdej wsi i miasta.
Braszow, niby nazywany “Krakowem w miniaturze”, ale dlaczego, to chyba nawet najwięksi mędrcy nie wiedzą 🙂
Dookoła całej Rumunii – góry.
Drum in lucru. Czyli jak widać 😉 Lukrują te drogi jak mogą, ale i tak na nowiutkiej szosie zaliczyliśmy tzw. “test łosia”, omijając wielką i głęboką dziurę, która nagle „wyrosła” metr przed nami.
Bran. Turystyczna enklawa z plakietką “Drakula”. Reklamowany jako siedziba Drakuli, choć Palownik w nim nigdy nie mieszkał.
Za słodki jest zamek Bran, by mieszkał w nim Wlad Palownik vel Drakula.
Ucieczka z Transylwanii 😉 Nowy kierunek -> Wołoszczyzna!
Park Narodowy Paclele Mici – wulkany błotne.
Mają swoją błotną “lawę”.
Skala wielkości.
A wulkany się błocą i błocą.
Taki ładny, klasyczny błotny wulkanik.
Błotne wulkany przyjmują różne kształty, ale w każdym coś się dzieje i każdy coś z siebie wypluwa.
No to krzyżyk na drogę i jadziem dalej.
Na drodze dzieją się najciekawsze rzeczy ;).
Arbuzowe pole.
Za sam uścisk dłoni – arbuz gratis!
Jadziem do Konstancy!
Ściślej – do znajomych w Konstancy.
Plaża miejsca w Konstancy.
Starsi panowie dwaj, czyli u znajomych 😉
Konstanca z minaretu.
Gdzie są lwy?
Dach Kasyno!
Bazar rzecz ważna w Rumunii.
Zakamarki i klimaty Konstancy.
Jeden z nielicznych płaskich rejonów Rumunii 😉
Babskie Zybki w roku 2010!
mmmmm… Morze Czarne!
Autostrada do Bukaresztu i most nad Dunajem.
Bucureşti !!!
Palatul Parlamentului – jeden z największych budynków świata, budowa pałacu (lata ’80) wymagała rozbiórki około 7 km² centrum starego miasta (w tym kamienice i budynki sakralne) i przesiedlenia około 40 000 osób. Posiada 1100 pomieszczeń, 12 nadziemnych kondygnacji, 8 poziomów pod ziemią.
Tak z rosyjska trochę.
Cetatea Poienari – prawdziwa twierdza Drakuli (Transylwania again).
Poienari.
Początek trasy transfogaraskiej.
Zapora na jeziorze Vidraru. Po prawej jezioro zalewowe, po lewej 166-metrowa betonowa przepaść.
Jezioro Vidraru.
Początek trasy transfogaraskiej od strony południowej.
Po drugiej stronie przełęczy.
Budowa trwała w latach 1970-75.
Rumunia bez serów nie byłaby Rumunią.
Świt w okolicach Sibiu (cały czas Transylwania).
Sibiu / Sybin
Stare dachy Sybinu.
Most kłamców – pod nami się nie zawalił 🙂 Zresztą Cauşescu z niego przemawiał do narodu, więc przekonanie, że most się zawali, gdy wejdzie na niego kłamca, to niezła lipa…
Szpanerskie zakończenie 🙂