Z psem w górach – jak ogarnęliśmy temat

Mamy psa od niedawna. Bambosza, niemałego, czarnego jak smoła. „Książę półkrwi” – trochę wyżeł, trochę labrador, trochę coś innego. Wzięliśmy chłopaka ze schroniska i daliśmy moc miłości, opiekę i wszystko, czego potrzebował. To dobry psiak, ma serce na dłoni/łapie i wszystko, co chce nam przekazać, mówi całym sobą.

Biorąc Bambosza, wiedzieliśmy, że będziemy wspólnie spędzać wakacje. Pandemia na razie skutecznie oddaliła wszelkie plany dalszych wyjazdów. Ale i tak standardowo: jedziemy w góry.

Ktoś w ogóle jeździ z psem w góry?
Ratunku, jak ogarnąć temat psa w górach?
Nie znamy nikogo, kto chodzi z psem po górach, więc grzebnęliśmy w Internecie. Jej! Ile ludzi podróżuje z psami! Ile ludzi chodzi z psami w góry! Szybko rozkręciła się fantazja i równie szybko się przykręciła. W Polce nie pohulasz. Same zakazy! W mało które pasmo górskie możesz wejść z psem. No wejść możesz, ale jedynie do bram parku narodowego. Ale coś można pokombinować.
Poczytaliśmy, jak przygotować psa w góry. Przede wszystkim kondycyjnie. Wszystkie blogi piszą jednym głosem: spacery dookoła bloku to za mało, trzeba zabrać psa do lasu, żeby łapy poznały inne podłoże niż chodnik, trzeba zabrać psa na jakieś wzgórze, bo chodzenie po płaskim to mało. Stwierdziliśmy, że nie musimy naszego psiaka szykować kondycyjnie. Jest gotowy. Bambosz 2 lata spędził zamknięty w klatce. Mięśnie miał … jakie mięśnie? Po zabraniu ze schroniska ledwo miał siły obejść dom, był przykurczony, przygarbiony, kulejący, a o schodach mógł tylko pomarzyć. Teraz jest silnym, umięśnionym, skocznym, wyprężonym chłopakiem. To efekt diety, częstego wychodzenia z domu, wydłużania spacerów, a w końcu zabaw na plaży i w naszych trójmiejskich lasach. A nasze lasy jakie są, to każdy wie: góry i wąwozy. A kiedy pojechaliśmy całą paczką w góry – pies kondycyjnie zajechałby nas wszystkich 🙂
Istnieje jakiś sprzęt?
Potem poczytaliśmy w internecie o sprzęcie. Tak! Wybór szelek/uprzęży specjalnie do tzw. dogtrekkingu, do dogcrossingu i wszelkich innych „dog-ingów” jest bardzo szeroki, a my za głupi na dobre decyzje. Kupiliśmy fajne, polskie szelki sportowe, uniwersalne + smycz z amortyzatorem. Dobry pomysł, bo ani pies ciebie, ani ty psa nie szarpniesz gwałtownie w nieoczekiwanej sytuacji (np. w skałach). Nie zainwestowaliśmy w pas biodrowy (tak, jest specjalny tzw. „marszer”). Zajrzeliśmy do worka ze sprzętem wspinaczkowym, wzięliśmy karabinek i szeroką taśmę. Na pierwszy eksperymentalny wyjazd – styknie.

Jak jeszcze ogarnąć psa przed wyjazdem?

Psiapteczka: trzeba było rozszerzyć ludzką apteczkę o psią. Bandaż elastyczny z lepcem do zawijania psich łap, tłusta maść do poduszeczek na łapach, pętla do wyciągania kleszczy, krople do przemywania i regeneracji podrażnionych oczu. Na problemy żołądkowe i kupę mamy wspólne leki, a z resztą problemów i tak musimy szukać weterynarza.

Żarcie psa: ponieważ unikamy suchej karmy, a mieliśmy auto, to narobiłam weków dla psa. Wiem, koń by się uśmiał!!!. Wzięliśmy też saszetki z przekąskami, by dać w trasie, kiedy my też coś będziemy wciągać. Składana miska na wodę w trasę – genialny wynalazek!

Dokumenty psa: nie ma zmiłuj, na każdy wyjazd pies też musi mieć jakiś dokument. Podstawa to jego książeczka zdrowia z numerem chipa i aktualnym szczepieniem przeciw wściekliźnie. Ponieważ planowaliśmy (w miarę epidemicznych możliwości) wjechać na Czechy, musieliśmy wyrobić Bamboszowi psi paszport. Psi paszport wiąże się z wprowadzeniem danych psiaka do międzynarodowej bazy danych. Wyrabia weterynarz, bo musi przy okazji „krwią” podpisać cyrograf, że pies jest zdrowy. W ten sposób Bambosz stał się obywatelem świata 🙂

Kaganiec: kto miałby sumienie zakładać psu po przejściach kaganiec? My nie. Ale kupiliśmy i nosiliśmy w plecaku, jakby jacyś formaliści w parkach narodowych nas pogonili.

jeszcze trzeba ogarnąć Same góry

Polskie góry objęte są parkami narodowymi, krajobrazowymi i rezerwatami. Dużo zakazów i nakazów. Trzeba sprawdzić, gdzie można wejść z psem i na jakich warunkach. Przepisy wielu parków są bardzo restrykcyjne. Dzięki lekturze blogów wyciągnęliśmy dla siebie, co potrzebowaliśmy: Sudety: tu jeszcze wolno wchodzić z psem na tereny parków narodowych. Obieramy ten kierunek.

Warto tych różnych nakazów przestrzegać: przynajmniej smycz! Czasami wymagany jest też kaganiec. Podejrzewam, że wiele parków pozamykało się na psiaki, nie przez psy, ale przez ich właścicieli. Jeśli wbrew nakazom puszczasz wolno psa w parku narodowym (co jest bardzo kuszące!), to zagrożeni są nie tylko inni turyści, inne psy, ale przede wszystkim to, co chronione: roślinność, zwierzęta, nawet ptaki. Nie masz kontroli gdzie poleci twój pies, co pogoni (zagryzie?), ani na co nasra. Nadal wiele osób niestety nie sprząta kup po psach (to widać na szlakach!). Te kupy też mogą stanowić zagrożenie dla zwierząt w parku (psia karma pachnie mięchem, przyciąga zwierzaki, zjadają kupę a wraz z nią różne pasożyty, bakterie, choroby).

Warto też poczytać o podłożu w trasie!!! Jak psie łapy sobie poradzą. Czy mogą się pociąć na ostrych kamykach, zetrzeć na szorstkich skałach, wpaść w luki między kamieniami, czy są schodki, drabinki, kładki, jakie? Pies poszuka sobie innej drogi i obejdzie co może. Ale czasami nie może. Zawsze można psa przenieść. O ile masz niewielkiego psa. Dźwiganie 20-kilowego Bambosza zaliczyliśmy, na szczęście na krótkich odcinkach.

Gdzie by tu zamieszkać z psem w czasie pandemii
Gdybyśmy jechali na wakacje latem, byłby oczywiście namiot. Ale wakacje tego roku wypadły nam na koniec września. Jesień w Polsce jest piękna, ale rzadko gwarantuje 3 tygodnie słonecznego nieba. Tyle dni zimnej i deszczowej jesieni w namiocie z mokrym, zabłoconym psem… Kto by tam chciał? Schroniska? Niektóre przyjmują psy, ale w czasie pandemii nie byliśmy przekonani do zatłoczonego schroniska. Agro? Nigdy nie korzystaliśmy. Można z psem? Domek? To też ograniczenie do jednego miejsca. Dobre na weekend, na tydzień. Kamper? Mobilny, przestrzenny, ciepły, przytulny dom, który możesz spontanicznie przemieścić i postawić gdzie chcesz. Wysuszysz psa, a kiedy pies wyłoży się na kanapie, to jest jeszcze sporo miejsca dla ciebie 🙂
Kamper
Szeroki uśmiech do kolegów, którzy mają swojego kampera. Udało się! Ogarnięcie tematu kampera: szkolenie kolegów, „telefon do przyjaciela” i znów internet i blogi. Pobraliśmy potrzebne aplikacje, zabezpieczyliśmy kanapy przed psem, wyznaczyliśmy mu miejsce (oczywiście zaanektował więcej) i wystartowaliśmy. Jak „Ruchomy zamek Hauru” Mizayakiego: zakołysało, zabrzęczało, zatrzeszczało. Ciekawe doświadczenie!
Wreszcie jesteśmy w górach
Nigdy nie wiesz, co zwierzakowi strzeli do głowy. A jak się położy po kilometrze i koniec? Ni hu hu do przodu? Nosić 20- kilowego faceta? Co się wtedy robi?
Nie położył się. Wszędzie z nami wszedł, wszystko przeszedł, a gdzie nie mógł, to go przenieśliśmy. A gdzie nie mógł? W skałach, tam, gdzie musiał pokonać w mocnym pionie wysokie głazy lub schodzić po schodkach z metalowej kraty lub po drewnianych sztachetkach zbyt szeroko rozstawionych, gdzie przednie łapy trafiają w stopień, ale tylne wpadają pomiędzy szczeble. Bambosz co mógł przeszedł, sam wyszukiwał wygodniejszą drogę lub przeskakiwał newralgiczne miejsca jak kozica. Gdzie nie dał rady, zdał się na nas.
Kiedy w ekipie pojawia się chłopak na psiej diecie, to uwzględniasz to w żarciu pakowanym na drogę. Bierzesz psią michę, psie przekąski, liczysz więcej wody. Częściej robisz przystanki i poisz psiaka, zwłaszcza gdy gorąco. Psy bardzo szybko się odwadniają i bardzo szybko pojawiają się tego skutki. A kiedy masz czarnego psa, to słońce szczególnie go dopada.
Kiedy częściej robisz przystanki lub dłużej stoisz nad konkretną kępką trawy, którą pies musi szczególnie obwąchać, to też częściej się rozglądasz i więcej rejestrujesz, co wokół. Idziesz może trochę wolniej, ale dokładniej oglądasz świat 🙂 Robisz może częściej przystanki, masz nieplanowane krótkie przerwy na ogarnięcie zapachów dookoła (nasz pies szkolony nie jest, idzie fajnie, ale czasem nie ma bata, by się oprzeć wąchaniu), ale masz fajnego kumpla w góry 🙂
Kurcze! No byliśmy z psem w górach! I tu są zdjęcia.