FOTOGALERIA
Marrakesz kiedyś leżał na szlaku karawan ciągnących z Sahary do centrum kraju. Życie i handel kwitły wtedy i kwitną teraz w medynie. Największej w Maroko. Hałaśliwej, pachnącej, kolorowej i gorącej. Mówi się, że Marrakesz wzbudza skrajne emocje: albo się go kocha, albo nienawidzi. My zdecydowanie pokochaliśmy.
Miasto jak kameleon zmienia kolory w zależności od operacji słońca. Zbudowane jest z czerwonej gliny, więc jego mury zmieniają odcień od bladego różu, przez rudy, po soczysty pomarańcz. I jeszcze grań Atlasu. Kilkaset kilometrów od miasta, a wygląda jakby była na wyciągnięcie ręki. Marrakeszszszsz…
Nasz wyjazd do Maroko to był “zaplanowany spontan”. Oksymoron, owszem, ale prawdziwy. Bardzo krótki wypad na inny kontynent jako prezent na 18-tkę Kai. 4 dni luzu w słońcu, dobre jedzenie i – jak nigdy na naszych wyjazdach – nicnierobienie. I LATO W MARCU!!!!!!
Zobacz też: więcej wpisów o Maroko
Najlepszy moment -> ponad Ziemią, ponad chmurami, ponad górami 🙂 Gdzieś nad Pirenejami?
AFRYKA! Po nieprzespanej nocy, bo: przesiadka z niesprawnego samolotu do nowej maszyny, lądowanie na innym lotnisku w Londynie, bo mgła, po transporcie na właściwe lotnisko i kolejnym locie… JEST! MARRAKESZ. Lotnisko Menara.
Autobusem docieramy do bram medyny, najstarszej części miasta.
Zarzucamy plecaki na grzbiety i rozpoczynamy “walkę o ogień”, czyli szukamy naszego riadu.
Tubylcy nieźle przegonili nas po uliczkach medyny – zasadniczo po jednej długiej uliczce w obie strony po kilka razy, aż jakaś litościwa kobieta wytłumaczyła nam, że to nie ta część ulicy i w ogóle, to nie w lewo, a w prawo.
Ten wózek przywitał nas na rogu naszej uliczki, kiedy tak lataliśmy w tę i z powrotem. Wymowne 😉
JEST! Nasza kręta i rozwidlająca się w kilka stron uliczka, uliczunia 🙂
Dżamaa al-Fina/Dżemaa el-Fna/Jamee el Fna. Jak zwał, tak zwał, grunt, że stanowi serce Marrakeszu.
Nazwa ponoć oznacza „zgromadzenie umarłych”, co ma nawiązywać do targów niewolników i egzekucji, jakie się tutaj odbywały.
Można lubić, można nienawidzić, ale i tak każdy wyląduje w tym miejscu kilka razy dziennie 🙂
Na placu panuje jeden wielki chaos, ale ma to swój urok.
Nie trzeba zaklinać węży grą na fujarce, same sterczą otępiałe i gapią się przed siebie.
Sprzedawcy wody. Trzymają ją – jak dawniej Berberowie – w skórzanych torbach.
Parzy się “berberian whiskey”, czyli bardzo słodka i aromatyczna herbata miętowa i pierwszy tadżin (mega pachnący) czeka na pochłonięcie 😉
Soki ze świeżych cytrusów. Bajka.
Medyna. Cały czas będzie medyna. Jak przejdziemy do nowoczesnej części miasta, to dam znać.
Medyna Marrakeszu jest wpisana na listę dziedzictwa kulturowego Unesco.
Tu najładniej pachnie -> zioła, przyprawy i olejki.
W medynie człowiek gubi się nieustannie, nigdy nie dochodzi wprost do celu i chyba o to w tym wszystkim chodzi 😉
Cała medyna to przeróżne drzwi z przeróżnymi frontami i przeróżnymi kołatkami.
Ręka Fatimy. Amulet chroniący przed złym urokiem, przynoszący zdrowie i szczęście. Często jest wieszana na drzwiach czy ścianach domów. Stanowi też element biżuterii (naszyjniki, bransoletki, kolczyki), o czym ileś zdjęć dalej.
Najlepsze tadżiny, to te na ulicach. Są najlepiej wypieczone, miąsko rozpływa się w ustach i są bardziej aromatyczne.
Jeden z wielu suków, czyli targowisk, większych/mniejszych, pod palmowym dachem/pod gołym niebem, na kilku/wielu uliczkach.
Ręka Fatimy (jak kołatka do drzwi ileś zdjęć wcześniej). Amulet chroniący przed złem i przynoszący szczęście. Popularny w kulturze arabskiej i żydowskiej. W arabskiej jest to ręka Fatimy (córki proroka Mahometa), w żydowskiej – Miriam (siostry Mojżesza). Jego nazwa “khamsa” znaczy po arabsku i po hebrajsku „pięć”.
Muzeum marokańskie umieszczone we wnętrzach pałacu Dar Menebhi z XIXw.
Nie ma “łysych” sufitów. Każdy to małe arcydzieło.
Musi być fontanna i musi być mozaika.
Muzeum ubogie, ale te inkrustacje…
I te drzwi…
Medresa Ben Youssefa – jedna z najsłynniejszych, najstarszych i najbardziej znanych szkół koranicznych w Maroko. XI-XII w.
Medresa powstała przy największym i najstarszym z meczetów w Marrakeszu. Jest to największa szkoła teologiczna w Maghrebie. Zbudowana przez Saadytów w 1565 r (meczet, przy którym się znajduje wzniesiono w I poł. XII w.).
Takie babskie na tle kafelek 😉
Piętro to korytarze i cele uczniów.
Na kolumnach wersety z Koranu.
Koło minaretu i placu.
Znów nosiwodowie. Woda w kubłakach, metalowe kubeczki na piersiach 🙂
Tu przemykamy kilka razy dziennie. Minaret meczetu Kutubijja jest dla nas “po drodze”. Doskonały punkt orientacyjny położony vis a vis placu Jamee el Fna, na którym namiętnie jemy 😉
Najwyższy i najstarszy minaret w Maroko. 69m.
Marrakesz nie jest zbyt zielony, ale ma sporo przyjemnych ogrodów. I ma palmy…
… różne palmy…
… i palmy z pomarańczami 😉
Pracownicy “zieleni miejskiej” porządkują nieogarnięte palmy.
NOWE miasto. To znaczy trochę nowsze niż medyna.
Poza medyną też są targi.
Mury medyny. Ok. 10 km długości.
Kolejna brama. Medyna przyciąga jak magnes.
Kolejny suk w medynie.
Atlas najlepiej widać po południu.
O zmierzchu plac Jamee el Fna zmienia ożywienie (bo żywy i głośny jest cały czas) i przeobraża się w jedną wielką knajpę.
Ludzie jedzą konkrety, desery, popijają różne aromatyczne herbaty.
No… głównie jedzą.
Harira, tadżin, szaszłyki, marokańska sałatka, marokański chlebek i oliwki. Jeszcze czekamy na zapiekane bakłażany i kalmary. Mmmm.
Ślimaki. Tutejszy przysmak.
W międzyczasie… Fejsbuk po arabsku.
Ludzie rozmawiają przy herbacie…
i kupują, kupują i kupują.
Bo przy placu jest chyba największy suk.
Jedziemy na wycieczkę!
Maroko stoi baraniną.
Im dalej od Marrakeszu, tym wyżej.
Docieramy w suche i gliniaste przedgórze Atlasu – przełom rzeki Uzud.
Dookoła wioski berberyjskie.
Taki ładny, spektakularny wodospad. 110 metrów, największy w Maroko i jeden z najwyższych w Afryce!
W górnej części wodospadu królują makaki berberyjskie.
Wodospad można obejść pętlą góra-dół-góra z lewej lub prawej strony. My wybraliśmy lewą stronę, patrząc z “prądem”.
No ładnie tu 😉
Zamiast pozować przy wodospadzie, testujemy podwodne zdjęcia GoPro.
I nie tylko my pozujemy 😉
Wracamy tą samą drogą… Wzdłuż Atlasu 😉
Pałac i ogrody Bahia. XIX w, największy w tamtych czasach pałac – chyba nie tylko w Maroko.
Dwa riady i kilka dziedzińców.
Atlas Wysoki w tle.